Poranek zaczął się z takim optymizmem. Wybrano urządzenie z precyzją mistrza szachowego – skromną szarą inną, która szeptała „zniszczenie wdowa”, dopełnioną perłami mojej babci, przez podanie jej tyle godności, przez nie żałośnie. Fryzura zapasowa w sklepie Marthy. Nic nadzwyczajnego, w sam raz na ślubie.
„Mamo, akceptowalne” – powiedziała Emma, gdy przybyłam, już zajęta kryzysem, który spełniał koordynatorkę daty.
